BERLINALE 2017 (7): PCHLI TARG

Data:


KRÓLEWICZ OLCH
reż. Kuba Czekaj
Generation

Problem z tym filmem mam taki, że powiela on wszystkie grzechy i zachwyty, które towarzyszyły już "Baby Bump". Zresztą oba tytuły układają się w jakiś dyptyk, dość płynnie, tematycznie i estetycznie się ze sobą łącząc. "Królewicz Olch" to opowieść o dorastającym chłopaku, zbuntowanym, ale też dość posępnym geniuszu, próbującym rozwikłać zagadkę światów równoległych. Fabuła to jednak jedynie pretekst, by Kuba Czekaj mógł popisać się swoją szaloną wyobraźnią i niepohamowaną kreatywnością. "Królewicz Olch" w pierwszej kolejności jest psychodelicznym zbiorem wizualnych, lingwistycznych, muzycznych, estetycznych doznań, a dopiero w drugiej kolejności filmem o trudach dorastania. Ciężko się to ogląda, bo wszystko, co w tym dziele dobre i frapujące (urzeczywistnienie tęsknot bohatera za prawdziwą, pełną rodziną w końcówce filmu to świetna sekwencja) przegrywa ze sporą dawką elementów irytująco pretensjonalnych (wylewające się z ekranu cytaty z Goethego i pseudonaukowy bełkot). Atutem Kuby Czekaja jest na pewno operowanie oryginalnym i wyrazistym językiem filmowym, ale ciągle zdaje się on poszukiwać dla niego odpowiednich form i przekazów. Pytanie, ile jeszcze takich bezkompromisowych, chaotycznych i jednak - z punktu widzenia widza - niespełnionych dzieł reżyser będzie musiał popełnić, by w końcu wyjść poza tę etykietkę "młodego, zdolnego, poszukującego".



FREAK SHOW
reż. Trudie Styler
Generation

To chyba pierwsze, tak ciekawe i momentami wymowne, spojrzenie na podział amerykańskiego społeczeństwa, który dokonał się w trakcie ostatniej kampanii prezydenckiej i umocnił już po jej zakończeniu. Debiutantka Trudie Styler sprowadziła ten konflikt do poziomu prowincjonalnej, prywatnej szkoły średniej, gdzie konserwatywna większość nie akceptuje nowego przybysza, błyskotliwego wyznawcy religii glamour i LGBT Billy'ego Blooma. Osią filmu jest starcie barwnego chłopaka z najpopularniejszą dziewczyną w szkole o tytuł królowej. W skrócie, on jest piewcą tolerancyjnych i wolnościowych ideałów, ona to blond cheerleaderka, zawierzająca szkołę Bogu i wyznająca hasło make America great again. Styler ciekawie puentuje "Freak Show". Jakkolwiek dla niej i jej bliskich środowisk wynik wyborów prezydenckich stanowi katastrofę, swoisty szok i niedowierzanie, do sprawy podejść warto spokojnie, robić swoje, pozostać wiernym sobie i wyznawanym wartościom. Nie ma jednolitych społeczeństw, a cechą silnych demokracji jest to, że przetrwa rządy nawet najbardziej kuriozalnego lidera.



DIE BLUMEN VON GESTERN
reż. Chris Kraus
LOLA at Berlinale

Patrząc na schemat, na jakim zbudowany został ten film, mamy do czynienia z klasyczną, stereotypową komedią romantyczną o parze niedopasowanych delikwentów, którzy w toku akcji odkrywają, że jednak więcej ich łączy niż dzieli, więc musi narodzić się między nimi jakieś uczucie. Mniej sztampowo robi się, gdy nie tylko poznajemy bohaterów (w tych rolach Lars Eidinger i Adèle Haenel), ale i kontekst ich relacji. Zazie jest francuską studentką, która przyjechała do Niemiec na staż w ośrodku naukowym zajmującym się Holokaustem, gdzie zatrudniony jest Toto, traktujący swoje obowiązki badacza bardzo poważnie. On poświęcił się tej pracy, gdyż ze względu na swoją rodzinną historię, ma do spłacenie ogromny dług. Okazuje się, że krewni Zazie też stanowią jej część. Sprawy związane z Holokaustem i pamięcią o ofiarach tej zbrodni nie kojarzą się z komediową czy romantyczną tematyką, a jednak Chris Kraus potrafił swój film poprowadzić w takich kierunkach, by nie tylko było całkiem zabawnie (i refleksyjnie, gdy potrzeba), ale też taktownie i kulturalnie. Pierwszoplanowa jest oczywiście historia romansowa, ale gdzieś tam w tle intrygująco zahacza ona o trudny temat odpowiedzialności potomków niegdysiejszych, nazistowskich zbrodni i ciężar, jaki dźwigają na sobie bliscy ofiar.



BERLIN SYNDROME
reż. Cate Shortland
Panorama

Jedno z większych, festiwalowych rozczarowań, bo tak płytkiego i bezbarwnego filmu po autorce "Lore" się naprawdę nie spodziewałam. Australijska turystka w Berlinie na miejscu poznaje sympatycznego nauczyciela angielskiego, który oprowadza ją po mniej znanych zakątkach miasta, opowiada fajne rzeczy i ogólnie wydaje się miłym człowiekiem. Do czasu, gdy zamknie Clare w swoim pancernym mieszkaniu i uczyni swoją niewolnicą. Fakt, że lokum w opuszczonej kamienicy było dość dobrze zabezpieczone, a szaleniec całkiem uważny, chowający przed Clare ostre i potencjalnie groźne dla niego przedmioty, ale dziewczyna przebywała sama w tym mieszkaniu całymi dniami, nie była do niczego przywiązana, a właściwie nie próbowała nawet znaleźć sposobu na obezwładnienie napastnika. Dziwna też była natura ich relacji - gdzieś pomiędzy fatalnym zauroczeniem a syndromem sztokholmskim. O ile bowiem Andi ma jakieś rysy psychologiczne, jego traumy i obsesje z czegoś wynikają, to Clare - poza tym, że lubi architekturę DDR i ma jakąś rodzinę na drugim krańcu świata, nie ma praktycznie żadnych właściwości, które uzasadniałyby jej zachowania. Morał z tego filmu taki, iż nie należy ufać lokalsom spotykanym na Kreuzbergu.



MASARYK
reż. Julius Ševčík
Pokazy Specjalne

To byłby doskonały wstęp do "Zagubionych" Zelenki, pozwalający w pełni zrozumieć czeski punkt widzenia wydarzeń, które bezpośrednio przyczyniły się do wybuchu IIWŚ. W "Masaryku" doskonale bowiem widać totalną ślepotę, głupotę i egoizm polityki Francji i Wielkiej Brytanii wobec hitlerowskich Niemiec, które składając w ofierze Czechosłowację na konferencji w Monachium, wcale nie zapewniły tym krokiem pokoju w Europie. Punkt widzenia Jana Masaryka, ówczesnego ambasadora Czechosłowacji w Wielkiej Brytanii, jest wciągająca, bo był on najbliżej tych wszystkich wydarzeń. Rozczarowanie działaniami swojego rządu polityk przypłacił problemami psychicznymi, które leczył w Ameryce na początku wojny. To właśnie z perspektywy kozetki Masaryk wspomina te wydarzenia oraz zmaga się z decyzją, czy wrócić na Stary Kontynent i znów o boku Edvarda Beneša współtworzyć czechosłowacki rząd na emigracji. To rozterki dla postronnego widza specjalne przejmujące nie są, ale fajnie z takiego bliska popatrzeć na rekonstrukcję kulis wielkiej polityki.