Cannes 2013 (odcinek 7): Refn, Sorrentino, Soderbergh

Data:


.
ONLY GOD FORGIVES
reż. Nicolas Winding Refn
Konkurs Główny

Kino noir w słowniku Refna zdaje się mieć w słowniku zupełnie inną definicję niż ta, którą znamy. „Only God Forgives” rozpływa się w ciemnościach nocy w Bangkoku, w czerwonym jak krew świetle w bokserskim klubie, w przyciemnionych przestrzeniach erotycznych klubów, hotelowych korytarzy. To ten posępny, wyjątkowo mroczny i złowieszczy klimat tworzy nowy film Refna, bo jego fabułę streścić można w jednym zdaniu – jest jeszcze bardziej szczątkowa niż w „Drive”. Dlatego właśnie „God Only Forgives” bliżej do enigmatycznej „Valhalla Rising” niż znakomitego poprzednika. W Bangkoku przestępczy biznes rozwinęli dwaj bracia, jeden z nich jednak po zamordowaniu nieletniej prostytutki ginie z rąk jej ojca. Julian czuje, że musi dokonać zemsty, ale nie potrafi tego zrobić, czym do wściekłości doprowadza swoją matkę, która po ciało pierworodnego syna przyleciała zza Oceanu. Głównym antagonistą tej rodziny jest tajemniczy policjant, wymierzający sprawiedliwości samurajskim mieczem. Mimo że osią „wydarzeń” w filmie jest zemsta, bo Julian i jego matka muszą pomścić swojego bliskiego, ma ona dość osobliwy wymiar. Z jednej strony, wyraża się w brutalnych morderstwach, z drugiej – w iście szekspirowskich gestach młodszego z braci, który nie do końca chce dźwigać to brzemię. Fascynująca jest relacja Juliana z matką (Kristin Scott Thomas kradnie film wszystkim bez wyjątku), przypominając kompleks Edypa podsycany przez samą rodzicielkę w genialnej scenie w restauracji (to także niesamowity jak na Refna komiczny epizod). Kwestie Ryana Goslinga wypowiadane w filmie można policzyć na palcach jednej ręki, w ogóle dialogów znajdziemy tu niewiele, bo nie one są kwintesencją tego dzieła. Chodzi o perfekcję wizualną, o obrazy, które uzależniają, podkreślane mechaniczną, zimną muzyką Cliffa Martineza i to Refnowi wyszło znakomicie. Ja jednak wolę, gdy nawet za najbardziej niezwykłymi obrazami kryje się jakaś treść, a tego w „Only God Forgives” trochę jednak zabrakło.

Ocena: 7/10

LA GRANDE BELLEZZA
reż. Paolo Sorrentino
Konkurs Główny

Takich filmów już dzisiaj się nie kręci, bo takie rzeczy robili wielcy z Fellinim na czele. Zresztą Sorrentino nie boi się cytowania wielkiego mistrza – „La Grande Bellezza” nawiązuje do kilku filmów Felliniego: najbardziej do „Słodkiego Życia”, ale też do „8 i pół”, „Rzymu” czy „Armacord”. Z typowo włoskim wdziękiem, humorem i nostalgią Sorrentino za sprawą znakomicie granego przez Toniego Servillo (czyżby tutaj wydarzyła się aktorska nagroda?) pisarza z wyższych sfer Jepa puentuje dostatnie i niespełnione życie rodzimej inteligencji, prowadzącą wystawną, ale pustą i dość fasadową egzystencję, na którą składają się głównie przyjęcia, rausze, snobistyczne wydarzenia kulturalne czy rodzinne uroczystości. Podczas jednej z imprez Jep wspaniale podsumowuje swoich znajomych, komentując wspólny taniec „wężyk” (lub „pociąg”), że na ich balangach zawsze jest najlepszy, bo prowadzi donikąd. „La Grande Bellezza” choć ma charakter filmu rozliczeniowego i filozoficznego, bynajmniej nie jest kinem nadętym i przesadnym. Mimo bogactwa metafor i symboli, Sorrentino ułożył te puzzle tak, by dawały wrażenie lekkości, kąśliwej, ale sprawiedliwej i empatycznej satyry. Fellini byłby dumny, że jego spuścizna stanowi inspirację dla cudownych filmów jak „La Grande Bellezza”. Najmocniejszy kandydat do Złotej Palmy, jak na razie.

Ocena: 7.5/10

BEHIND THE CANDELABRA
reż. Steven Soderbergh
Konkurs Główny

Nie do końca potrafię się ekscytować po prostu sprawnie zrealizowanym biophiciem, który za sprawą szalenie barwnego bohatera, czasów i otoczenia, w jakich funkcjonował potrzebował jedynie niezłego scenarzysty i reżysera oraz dobrych aktorów, by się obronić. Liberace swego czasu był jednym z najbardziej szołmeńskich pianistów świata, zarabiał miliony, które wydawał na najdroższe domy, gadżety, ubrania. Przez całe życie ukrywał swój homoseksualizm, aż do czasu gdy zmarł na AIDS pod koniec lat 80. W filmie oglądamy jedynie fragment jego kolorowego żywota muzyka, naznaczony związkiem ze Scottem Thorsonem, który po śmierci Liberace napisał książkę o ich wspólnym życiu. Dzięki Soderberghowi świetnie wchodzimy w niezwykłe życie osobliwego człowieka, dotykamy totalnego kiczu spad znaku glamour, bo to wielbił właśnie Liberace. Michael Douglas świetnie oddał egocentryczny charakter swojego bohatera, Matt Damon nieco słabiej, ale też z klasą naiwność oraz późniejszy upadek Scotta. HBO od jakiegoś czasu świetnie sobie radzi z filmami biograficznymi, tym razem udowodniła to po raz kolejny.

Ocena: 6.5/10

***
Festiwalowa lista przebojów:
1. La Grande Bellezza, reż. Paolo Sorrentino
2. Inside LLewyn Davis, reż. Ethan Coen, Joel Coen
3. Only God Forgives, reż. Nicolas Winding Refn
4. Le Passé, reż. Asghar Farhadi
5. Kongres, reż. Ari Folman
6. Borgman, reż. Alex van Warmerdam
7. Behind The Candelabra, reż. Steven Soderbergh
8. The Bling Ring, reż. Sofia Coppola
9. The Missing Picture, reż. Rithy Panh
10. Jeune & Jolie, reż. François Ozon
11. Fruitvale Station, reż. Ryan Coogler
12. The Bastards, reż. Claire Denis
13. Like Father, Like Son, reż. Koreeda Hirokazu
14. Jimmy P., reż. Arnaud Desplechin
15. Bends, reż. Flora Lau
16. Grand Central, reż. Rebecca Zlotowski
17. For Those In Peril, reż. Paul Wright
18. Blind Detective, reż. Johnnie To
19. Heli, reż. Amat Escalante
20. As I Lay Dying, reż. James Franco
21. Shield Of Straw, reż. Takashi Miike
22. Un Chateau en Italie, reż. Valeria Bruni Tedeschi
23. Death March, reż. Adolfo Alix Jr.

Servillo już raz nie dostał w Cannes nagrody za boską rolę w "Boskim". Na opinię na temat „La Grande Bellezza” czekałem najbardziej, już się nie mogę doczekać by to obejrzeć. Sorrentino nawiązujący do Felliniego, nie mogło być lepiej ;)

W końcu miałaś dobry dzień :D

Sam dzień dobry nie był. Tyle że filmy porządne. Jak gdyby w życiu zawsze musiało być coś za coś. :/

Hm, Oleszczyk postanowił zrobić odwrotnie niż Kasia i zjechał OGF i Farhadiego, a zapiał na cześć Liberace. Jednolite opinie widzę na razie głównie o Sorrentino.

Żeby było ciekawiej, ja się częściowo z tezami Oleszczyka zgadzam, tylko odbieram to trochę inaczej. Akurat teksty KST są zajebiste, scena w restauracji genialna. Zaś głupie miny Ryana Goslinga w zasadzie biorą się z tego, że on tam nie jest generalnie postacią, ale bardziej elementem scenograficznym, jak wszyscy bohaterowie podporządkowany stronie wizualnej.

Natomiast jeśli w Polsce film Soderbergha został przetłumaczony tak, jak chce tego MO, czyli Co kryje się za lichtarzem to byłby mocny kandydat dla naszej słynnej nagrody dla najgorzej przetłumaczonych tytułów:]

Dzisiaj z kolei wszyscy rozpływają się nad nowym Kechiche'm. Ponoć równie szokujący jak Refn, ale dużo bardziej jednoznaczny odbiór filmu. Jeden z krytyków napisał, że przy nim tegoroczny film Ozona wygląda jak dzieło studenta filmówki. Jest też dużo kontrowersji, bo już porównują go do "Ostatniego tango w Paryżu". Wygląda na to, że to zdecydowania najlepsza propozycja francuska.

Ponoć też bardzo dobry film Alxeandra Payne (tego od "The Descendants"), ale ponoć blednie przy najlepszych filmach festiwalu.

Czyżby Cannes świadomie dał najciekawsze tytuły na koniec festiwalu? Został tylko jeszcze Polanski, Gray, Jarmusch i Pallieres.

Na razie bookmacherzy obstawiają (dziwne, że Kore-eda tak wysoko, recenzje były raczej średnie):
5/1 Kore-eda, Hirokazu – Like Father, Like Son
11/2 Farhadi, Asghar – The Past
11/2 Kechiche, Abdellatif -- Blue is the Warmest Colour
7/1 Sorrentino, Paolo — The Great Beauty
9/1 Coen & Coen – Inside Llewyn Davis
9/1 Haroun, Mahamat-Saleh -- Grigris

Ja sama czuje sie OGF troche rozczrowana, bo czekalam co najmniej na drugie Drive, a dostalam cos blizszego VR, ktorej nie lubie. Obiektywnie to jednak dobre, wizjonerskie kino, choc mogloby jednak cos wiecej sie w nim dziac. To na pewno film, ktore bedzie polaryzowal opinie, zreszta Holy Motors rok temu tez tak mialo.

Jest raczej pewne, że OGF glównej nagrody nie wygra. Ale przynajmniej trochę szumu narobił, bo w tych dniach jak byłem to wiało tylko nudą po większości pokazach.

A Holy Motors raczej nie polaryzował opinie. Krytycy piali dosyć jednogłośnie w zachwycie (90% na RT). To publiczność była raczej podzielona.

Byli podzieleni. Oceny w Screen bylo od x do max kropek. Nawet w Polsce, gdzie w Kinie napisano (z szacunku nie podam nazwiska autora relacji), ze film bez sensu i glupi (parafrazuje, ale dokladnie o to chodzilo).

Ja mogę tylko odnieść się do RT, gdzie jednak 90% recenzentów oceniło film pozytywnie, w tym większość dając mu maksymalne oceny. Owszem nie wszystkim się podobał, ale ja pamiętam względny jednogłos po pokazie w Cannes. I nie było tak jak na Refnie, że część sali buczała, a część klaskała. Na "Holy Motors" prawie wszyscy klaskali.

Na jakim ty pokazie byles, ze sala buczala? Tym porannym? To mnie chyba buczenie ominelo.

Mnie w Cannes od kilku dni już nie ma. O tym, że buczeli wynika z donosów prasowych, np.:
http://www.thelocal.fr/20130522/cannes-jeers-goslings-only-god-forgives

Dodaj komentarz