CANNES 2017: BRACIA SAFDIE, OZON, POLAŃSKI (9)

Data:


GOOD TIME
reż. Josh & Benny Safdie
Konkurs Główny

Pojawienie się dzieła braci Safdie na początku w konkursie głównym festiwalu, a potem naturalnie na czerwony dywanie to jedno z największych canneńskich zaskoczeń. Drugim jest to, iż "Good Time" to jedna z najciekawszych pozycji w tej sekcji. Rozgrywająca się w żwawym tempie porządnego filmu sensacyjnego historia dwóch braci i ich nieudanego skoku na bank oraz późniejszych konsekwencji szeregu złych, podejmowanych pod presją decyzji ma w sobie transowy klimat "Drive", ale estetycznie znajduje się na przeciwległym biegunie stylowego kina Refna. Bracia Safdie kamerują przede wszystkim to, co brzydkie i nieciekawe, interesują się boleśnie zwyczajnymi ludźmi z marginesu, którzy stoją na życiowym rozdrożu. Nawet Robert Pattinson wygląda u nich okropnie, ale za to gra wybornie, tworząc zdecydowanie najlepszą swoją kreację w karierze. Connie zaplanował napad na bank, w czym uwzględnił swojego upośledzonego brata. Mężczyźni wynoszą pieniądze z placówki bez większego problemu, ale potem w pościgu policja łapie Nicka. Connie będzie starał się za wszelką cenę wyciągnąć brata z aresztu.

Psychodeliczne "Good Time" to nie tylko starannie nakręcony film (z imponującą płynnością panoramiczne ujęcia miasta nocą przechodzą na "zbyt bliskie", surowe zbliżenia chropowatych i zmęczonych ludzkich twarzy, którym towarzyszy pulsująca ścieżka dźwiękowa Oneohtrix Point Never), ale też oparty na dobrym scenariuszu. W nocną robinsonadę Connie'go wpisany został nie tylko poruszający dramat o bezwarunkowej, braterskiej miłości, ale poprzez towarzyszące mu wątki poboczne znalazło się tu miejsce także na równie przejmujące historie o biedzie, społecznych nierównościach, patologiach i uzależnieniu. Bracia Safdie - obok Seana Bakera - mocno pracują na pozycję najciekawszych portrecistów wykluczonej Ameryki wśród twórców młodego pokolenia.

L'AMANT DOUBLE
reż. François Ozon
Konkurs Główny

Znakiem rozpoznawczym francuskiego reżysera jest umiejętność podporządkowania istniejących motywów filmowych swojej artystycznej wizji. Taki recykling, ale zwykle w wyrafinowanej, szlachetnej formie. Można by rzec: wielu tak robi, niewiele jest w tym tak dobrych jak François Ozon. Niedługo na ekrany polskich kin trafi czarno-biały, melancholijny "Frantz". "Podwójny Kochanek" to zgoła odmienna rzecz. Sięga po estetykę rodem z horrorów klasy B, ale też z "Dziecka Rosemary", spotyka się w nim perwersja Paula Verhoevena i ekshibicjonizm Gaspara Noe. Już otwierająca film scena zapowiada, że granice fantazji i dobrego smaku będą w nim wyraźnie przekroczone. Dalej będą koty (żywe i wypchane), sztuczne penisy i sporo nagości. Na poziomie scenariusza Ozon serwuje nam całkowity banał. Oto piękna, ale emerytowana od niedawna modelka (magnetyczna Marine Vacth) wiąże się ze swoim psychoterapeutą (Jérémie Renier). Gdy para wprowadza się do wspólnego mieszkania, dziewczyna odkrywa, że jej partner ukrywa przed nią fakt posiadania brata bliźniaka oraz być może jeszcze wiele innych sekretów. Dlatego też Chloe wikła się w erotyczną maskaradę, w której w seksualnych uniesieniach i skrywanych tajemnicach ujawnią się najbardziej dwuznaczne elementy ludzkiej psyche... czytaj całość.

D'APRES UNE HISTOIRE VRAIE
reż. Roman Polański
Pokazy Specjalne

W takim kinie gatunkowym - stylowym thrillerze z niejednym podtekstem - Roman Polański czuje się jak ryba w wodzie. Adaptacja powieści Delphine de Vigan opowiada o dziwnej relacji tajemniczej fanki i znanej pisarki, w której jedna strona stopniowo zaczyna przejmować kontrolę nad życiem tej drugiej. Cały ciężar tej historii spoczywa na barkach pięknych Emmanuelle Seigner i Evie Green, które w jednej części potrafią wspaniale oddać erotyczne napięcie towarzyszące spotkaniom ich postaci, by niedługo później przekształcić ten związek w coś o wiele bardziej ponurego i toksycznego. Nawet jeśli ta fabuła nie wydaje się szczególnie oryginalna, ogląda się ją z dużą przyjemnością, bo to bardzo stylowe, kunsztowne i urocze w swej archaiczności kino. Między wierszami wplótł też Polański fajnie ironizujący komentarz zarówno o roli instytucji pisarza we współczesnej kulturze (intelektualista vs celebryta), jak i źródeł inspiracji dla prozy (domniemana wyższość prawdy nad fikcją). W obu przypadkach popisując się dowcipną uszczypliwością i dużą przenikliwością.