PIERWSZY SMAK: GRY KORPORACYJNE

Data:
Ocena recenzenta: 4/10

Johnnie To - mistrz kina sensacyjnego, na którym wychował się niejeden kultowy twórca z Quentinem Tarantino na czele. Teraz reżyser z Hong Kongu zaskoczył swoich sympatyków, kręcąc musical w 3D, którego tematem jest praca w korporacji.

Spojrzenie To na biurokratyczną strukturę międzynarodowej firmy jest, o dziwo, dość archaiczne. To bowiem nie korporacyjny organizm jest tematem filmu sam w sobie, ale ludzie, którzy go tworzą. Ich pragnienia, marzenia, ambicje stanowią siłę napędową tytułowej korporacji. Sama organizacja sprawia wrażenie struktury dość szkieletowej i bezbarwnej (zresztą wizualnie nawet tak została w filmie ukazana), zostaje ona wypełniona dopiero przez aktywności i działania swoich pracowników, od najniższego do najwyższego szczebla. "Korporacja" To nie stara się też być metaforą dla czegoś poważniejszego, jak choćby "Brazil" Terry’ego Gilliama czy późniejsza "Teoria Wszystkiego". Biznesowa rzeczywistość międzynarodowej firmy to zaledwie tło dla różnych klisz. Od piętnowania człowieczej chciwości do naiwnego melodramatu. Co ciekawe, to byłby film całkowicie na serio, gdyby nie te musicalowe elementy - kuriozalne i zupełnie niezapamiętywalne piosenki, pojawiające się tu i ówdzie w toku akcji.

To, co w "Korporacji" wyszło dość ciekawie, to próba sportretowania środowiska wielkiego biznesu z Hong Kongu. Zawieszonego między Wschodem i Zachodem, kulturowo zagubionego, w pewien sposób szalonego w realizacji założeń "chińskiego cudu gospodarczego" z jednej strony, z drugiej - adaptującego zachodnie standardy na własny, specyficzny grunt, gubiącego przy tym wyjątkowość każdej jednostki ludzkiej.

Dla fanów Johnniego To dużą satysfakcją będzie na pewno pojawienie się na ekranie ikony azjatyckiego kina akcji, dziś 60-letniego (i z wyglądu bardzo odmienionego) Chowa Yun Fata. Jego rola "ojca chrzestnego" firmy, który ze stoickim spokojem rozwiązuje jej problemy, nie zwracają uwagi na gierki i intrygi swoich menedżerów, ma w sobie coś dostojnego i eleganckiego. Trochę oderwanego od całej kiczowatej i płytkiej w gruncie rzeczy tematyki "Korporacji".

Chyba wolałbym oglądać ten film bez trójwymiaru. Scenografia jest wspaniała, dodaje tej korporacji totalitarnego zabarwienia. Kupuję tę na poły teatralną koncepcję. Największym problemem tego filmu jest brak dobrych piosenek.

To bardzo gwiazdorski obraz i jak na Johnniego To mało w nim jego ulubionych aktorów (poza Sammi Cheng), sporo dużych nazwisk (Wei Tang chociażby).

Dla mnie to produkcyjniak z socrealu. A Ty ogladałas w 3D?

Dodaj komentarz