Miłosny poemat w odcieniach szarości

Data:
Ocena recenzenta: 7/10

Najnowsze dzieło Bahmana Ghobadiego to zapierająca dech w piersiach symfonia wizualnej maestrii zagranej na melancholijnych granatach, smutnej czerni, płaczliwych odcieniach szarości. W jej rytm wpisane zostały wiersze tworzące razem oniryczną, poetycką całość. „Czas Nosorożca” to przede wszystkim opowieść o tragicznej miłości dwojga kochanków, których brutalnie rozdzieliła obyczajowa rewolucja w Iranie.

Po odsiedzeniu 30 lat w więzieniu za rzekomą, antyrządową działalność na wolność wychodzi Sahel – dziś zarośnięty starzec, a niegdyś odnoszący sukcesy poeta i szczęśliwy mąż pięknej Miny. Kobieta do więzienia trafiła razem z ukochanym, jednak opuściła je 20 lat wcześniej od Sahela i wyjechała do Turcji wraz z dwójką swoich dzieci. Mężczyzna po opuszczeniu więziennych murów rozpocznie poszukiwania żony, odkryje także smutne, traumatyczne epizody z czasów ich aresztu i odsiadki. Rozliczenie z przeszłością stanie się dla Sahela – wyniszczonego człowieka u kresu życia, smutną, acz ważną i potrzebną powinnością.

Jakkolwiek Ghobadi (Irańczyk kurdyjskiego pochodzenia) słynie z mądrego, głęboko humanistycznego podejścia do tematyki społeczno-politycznej (za co aktualnie ma zakaz kręcenia filmów w Iranie), tak „Czas Nosorożca” to jakościowo zupełnie nowa rzecz w jego znakomitej filmografii. Choć jednoznacznie to ortodoksyjna polityka i autorytarna władza dla Sahela i Miny okazują się być siłą dewastującą ich spokojne, wspólne życie, dostarczającą im wielu nieszczęść i niewyobrażalnego cierpienia, w filmie na pierwszym planie są uczucia, emocje, koszmary i wspomnienia, które po latach więzienia i rozłąki towarzyszą bohaterom. Temu służy wybitnie poetycka narracja filmu, na którą składają się nie tylko chłodne, senne krajobrazy tureckiego nadbrzeża, będącego dla Miny i jej rodziny kolejnym miejscem zniewolenia czy strzępki mrocznych wspomnień więziennej traumy, ale też fragmenty wierszy, komentujące przeszłość i teraźniejszość losów pokiereszowanych ludzi. „Czas Nosorożca” być może ostatecznie trochę rozmywa się w metaforach i klimatycznej, acz nachalnej poetyce, strona wizualna ewidentnie u Ghobadiego wzięła tym razem górę nad treścią, zaś sam film jaskrowo emanuje blaskiem (i cieniem) kina ostentacyjnie artystycznego, ale jest to niepodważalnie piękna rzecz. Nawet wyjątkowa w sposobie mówienia o tragicznej miłości, wyboistych kolejach ludzkich losów, sile i emocjach drzemiących w poetyckim przekazie. I jak tu nie wielbić kina Bahmana Ghobadiego?

Zwiastun: