Skala szarości

Data:

Wyróżniony główną nagrodą na tegorocznym festiwalu w Berlinie "Czarny węgiel, kruchy lód" to ciekawy przykład mrocznego kryminału, który nie jest ani do końca hołdem dla klasyki kina noira, ani też jego oryginalną dekonstrukcją. Poza tym jak na chińską produkcję, zdobywca Złotego Niedźwiedzia to film zaskakująco wręcz uniwersalny.

Kinematografia Państwa Środka przyzwyczaiła nas do tego, że nawet jeśli sięga po kino gatunkowe, punkt ciężkości umieszcza jednak na zwykle dość hermetycznej refleksji o współczesnych Chinach. Tak było m.in. w nagrodzonym w Cannes "Dotyku Grzechu", które z punktu widzenia człowieka spoza tamtejszego kręgu kulturowego jawi się jako kino mocno zawiłe, inkluzywne, mało komunikatywne. Nic tego nie ma miejsca w "Czarnym węglu...", które na pierwszy rzut oka tylko mierzy się z estetyką klasycznego, zachodniego kina noir, będąc po prostu sprawnym kryminałem. Mamy więc upadłego policjanta Zhanga, aktualnie zapijaczonego ochroniarza, który po 5 latach od tragicznego w skutkach śledztwa, gdzie na służbie zginęło dwóch jego kolegów, wraca do wydarzeń z przeszłości za sprawą nowych dowodów i kobiety, łączącej starą sprawę z innymi, współczesnymi zbrodniami.

Świat w filmie Yinana Diao nie jest jednak czarno-biały. Główny bohater "Czarnego węgla..." nie ma w sobie nic z elegancji i poczucia sprawiedliwości swoich wielkich poprzedników z amerykańskiego kina. Jest rubasznym, nieatrakcyjnym człowiekiem, który nierozwiązane śledztwo z przeszłości i jego nową odsłonę traktuje raczej w kategorii szansy na powrót do dawnego, znacznie wygodniejszego i przyjemniejszego życia. Zresztą żadna z postaci w chińskim filmie nie jest oczywista, a nawet pozytywna. Wszyscy grają, udają, mają coś na sumieniu, skrywają sekrety, zagłuszają wyrzuty sumienia, żyją w kłamstwie, karmią się pozorami. Można to oczywiście traktować symbolicznie - jako gorzką, smutną refleksję nad państwem chińskim.

Genialna jest ostatnia scena w "Czarnym węglu...", gdy policjanci przybywają na wizję lokalną, ale jej sprawne przeprowadzenia utrudnia deszcz fajerwerków, który w świetle dnia spada na brudne podwórko. Jest w tej scenie coś symbolicznego, magicznego, absurdalnego, tragicznego i komicznego zarazem, bo taki też jest właśnie ten film. To solidne, dopracowane, niejednoznaczne kino, ale jednak ten Złoty Niedźwiedź przyznany został w tym wypadku trochę na wyrost.

Zwiastun: