Żywot Yusufa: o trylogii Semiha Kaplanoğlu

Data:

Przedpremierowym pokazem nagrodzonego w tym roku Złotym Niedźwiedziem w Berlinie „Miodu” Semiha Kaplanoğlu rozpoczęła się 6. edycja festiwalu Filmy Świata Ale Kino! Oprócz ostatniej części trylogii tureckiego reżysera, na festiwalu zobaczyć można wszystkie filmy tego twórcy, w tym całość wspomnianego cyklu, czyli „Jajko”, „Mleko” i „Miód”. Czy warto? Kaplanoğlu na pewno jest wyróżniającym się twórcą na tle współczesnego World Cinema, jego filmy prezentowane są na najważniejszych festiwalach na świecie, wygrywają też nagrody w rodzinnym kraju reżysera. Turek niemalże do perfekcji opanował charakterystyczny styl narracji – jego filmy właściwie pozbawione są muzyki, ich siłą jest spokój i liryzm. Kaplanoğlu jest oszczędny w tworzeniu fabuł, jego filmy oparte są w dużej mierze na obrazach, naturalistycznych dźwiękach, niedopowiedzeniach w relacjach między bohaterami. „Trylogia Yusufa” stanowi kwintesencję stylu tureckiego twórcy i choćby dlatego warto zwrócić na nią szczególną uwagę.


Mały Yusuf z ojcem w "Miodzie"

Najnowszy w filmografii Kaplanoğlu „Miód” chronologicznie w trylogii jest pierwszą częścią. Yusufa poznajemy jako małego chłopca – trochę zamkniętego w sobie, w szkole nie umiejącego wyzbyć się nieśmiałości, uwielbiającego spędzać czas z ojcem, z którym dziecko ma doskonały wręcz kontakt i chętnie spędza z nim czas. Symbolem tych dobrych relacji ojca i syna w filmie staje się szklanka mleka, którą matka codziennie karze chłopcu wypijać, a ponieważ ten niespecjalnie za nim przepada, mleko w tajemnicy przed kobietą wypija właśnie ojciec.

„Miód” ostatecznie dopowiada genezę zniknięcia Yusufa z rodzinnych stron i dziwną, tajemniczą atmosferę jego powrotu, wokół której koncentruje się nakręcone przez Kaplanoğlu jako pierwsze „Jajko”. Chłopiec mocno zżyty z ojcem, po przedwczesnej, nagłej śmierci swojego opiekuna i mentora, zamyka się w sobie. „Mleko” pokazuje zaś, jak trudne, w końcu niemożliwe okazuje się zbudowanie podobnej, symbiotycznej więzi z owdowiałą matką, też starającą się wrócić do normalności po śmierci męża. Yusuf, nastolatek z „Mleka”, staje przed wyborem, co robić w życiu. Dylematem charakterystycznym dla jego wieku i sytuacji życiowej: chłopak właśnie skończył szkołę i zastanawia się, co dalej. Dzieciństwo spędzone w wyciszonej okolicy, w niemalże ukrytym w lesie, ciepłym i spokojnym domu, ukształtowało Yusufa na bardzo wrażliwego młodzieńca, który widzi siebie bardziej w roli poety niż osoby, prowadzącej wraz z matką tradycyjną mleczarnię. Chłopak w końcu opuści rodzinne strony i wyjedzie do wielkiego miasta. W „Jajku” dowiadujemy się, że Yusuf odniósł nawet kilka sukcesów jako poeta, mimo że w dorosłym życiu głównie zajmuje się prowadzeniem księgarni – antykwariatu w Stambule, na czym nawet niespecjalnie mu zależy. Już jako dorosły mężczyzna po latach wróci do rodzinnej miejscowości na pogrzeb matki, będzie się wzbraniał przed ponownym nawiązaniem kontaktu z kiedyś bardzo bliskim mu otoczeniem oraz przede wszystkim przed spełnieniem ostatniej woli zmarłej kobiety. Sentymentalna podróż siłą rzeczy odświeży wspomnienia z przeszłości i nie pozwoli mężczyźnie szybko rozstać się z tym miejscem.


Yusuf nastolatek w "Mleku"

Każda kolejna część trylogii Kaplanoğlu stanowi nie tyle rozwiązanie zagadki życia Yusufa, ile po prostu staje się harmonijną opowieścią o zwyczajnym, ludzkim życiu. Zestawiając Stambuł z „Jajka” z domem małego chłopca z „Miodu”, można odnieść wrażenie, że cały cykl ma dowieść, jak de facto cudownym okresem jest dzieciństwo, spędzone z dala od zgiełku nowoczesnego miasta i jak niespodziewanie idylla może się zakończyć. Mały Yusuf biegający po pięknym, majestatycznym lesie, wracający ze szkoły przez puste, zabłocone drogi, żartujący sobie z matki, towarzyszący ojcu przy pracy nad ulami to te momenty, które z całej trylogii pozostaną w pamięci najdłużej. Choć tak naprawdę najlepszą częścią cyklu Kaplanoğlu jest pierwsze „Jajko”, w którym istnieje jeszcze jakaś fascynująca tajemnica losów głównego bohatera, każda właściwie scena opiera się na niedopowiedzeniach i niejasnościach. Z drugiej jednak strony, „Mleko” jest tym filmem w trylogii z największym ciężarem psychologicznym, momentem kulminacyjnym, bo to w tej części formalnie zapadają decyzje Yusufa. Po porównaniu wszystkich filmów Kaplanoğlu można zaryzykować stwierdzenie, że główna nagroda w Berlinie dostała się reżyserowi akurat przy „Miodzie” ze względu na zapierające dech w piersiach, liryczne obrazki tureckiej prowincji, żyjącej zgodnie z rytmem natury, skąpanej w zieleni drzew oraz urok głównego, małego bohatera. Wolę jednak wierzyć, że Złoty Niedźwiedź jest wyróżnieniem za całą „Trylogię Yusufa” - kino na pewno nie zawsze wciągające do końca, ale jednak intrygujące, przemyślane oraz zwyczajnie piękne w swojej prostocie.

A gdyby tak skondensować te trzy filmy w jeden? Po przeczytaniu Twojego tekstu mam wrażenie, że powstałby film nie tylko "piękny" ale dodatkowo ciekawy.

Trochę tak, mówiłam to nawet, nie oglądając jeszcze "Miodu", ale myślę, że reżyser nie podziela mojego zdania;)

Ale pewnie nie wygrałby wtedy Złotego Niedźwiedzia, bo berlińskie jury czułoby się niedokontemplowane.

W konkursie były lepsze filmy, więc może dobrze, by się stało.

Po tym, co przeczytałem, bardzo żałuję, że zacząłem od "Miodu", chociaż dla mnie to była prawdziwa uczta. Lepiej chyba byłoby oglądać trylogię chronologicznie. Wartościowy tekst.

Dodaj komentarz